Uwielbiana przez naszą społeczność. Prawdziwą radość sprawia mi działanie. Jest ono bowiem skutkiem marzeń. Gdy się realizuję, czuję, że nie tylko myślę o tym, co chcę zrobić w przyszłości, ale właśnie to osiągam. Uważam, że niezwykle ważne jest, by myślenie, marzenie było wstępem do działania. Tylko w ten sposób
Zakłady Pogrzebowe Epitafia Transport zwłok Stypy Porady Dostawcy B2B Ogłoszenia B2B Aktualności B2B Szukaj: Epitafia Epitafium jako SMS do bliskich Gdzie jest kod QR? Aby kod QR mógł się pojawić, należy uzupełnić w Epitafium datę pogrzebu oraz cmentarz. Do czego to służy? 20 lat Do mojej córki, anioła w niebie Śmieją się liście w wiosny powiewie Do mojej córki, która u Boga Prowadzi teraz moja droga Do mojej córki, całej we wiośnie Wszystko uśmiecha się radośnie Do mojej córki wciąż od nowa Płyną codziennie moje słowa. Kocham i tęsknie, myślę, pamiętam i już jej buzia uśmiechnięta. Wiersz autorstwa Haliny Surmacz Urodzona w Hamburgu i tam pochowana. Epitafium jako SMS do bliskich Gdzie jest kod QR? Aby kod QR mógł się pojawić, należy uzupełnić w Epitafium datę pogrzebu oraz cmentarz. Do czego to służy? Zapal świeczkę Rodzice Justynki Cuber 8 lat temu (IP: W sercach najblizszych żyć będziesz wiecznie Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: mama śp. Romana Ch 8 lat temu (IP: Milosc nie konczy sie u bram smierci... Zyjesz w naszych sercach i pamieci... ..........) .........(,) ......._\'\\!/\'_ .......(\"\"\"\"\") ŚWIATEŁKO PAMIĘCI Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Ojciec Kasi Flont. 8 lat temu (IP: KATRINKO!! Modlitwa+Światełko=Pamięć! \"To wielki ból, że Cię straciliśmy. Pociesza nas pewność, że zobaczymy się w niebie.\" Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Rodzice Przemysław Liszka 8 lat temu (IP: „Gdy cały świat jest przeciwko tobie A ulewny deszcz roztapia cię Wtedy niebo rozjaśnia się Więc otrzyj łzy podnieś w górę głowę Zobacz tęcza znowu mieni się Ciemne chmury znikły gdzieś Tam gdzie słońce ma swój cień Teraz proszę zobacz że.... Jest gdzieś ponad tęczą inny świat. Moje sny tam się plączą I wolniej płynie czas Jest gdzieś tam ponad tęczą anioł stróż Który wszystkie marzenia spełni Gdy tylko chcesz. Któregoś dnia obudzę się w tym miejscu, Które woła i czeka. Obejmą mnie ramiona gwiazd. Otuli mnie cudowny blask Ta chwila przyjdzie Bo jest gdzieś ponad tęczą lepszy świat Który wszystkim marzeniom Daje realny kształt Tak pragnę abyś Któregoś dnia odnalazł mnie Gdy będę właśnie tam” Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: HALINA 8 lat temu (IP: Można oczy zamknąć na rzeczywistość ale nie na wspomnienia.... KATRINKO, DLA CIEBIE ŚWIATEŁKO, MOJA PAMIĘĆ...JESTEŚ W MOIM SERCU...ŚPIJ ANIELE W KRAINIE WIELKIEJ BOŻEJ MIŁOŚCI...(*) Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: mama Emilka Lewandowskiego 8 lat temu (IP: Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: mama Bujoczek 8 lat temu (IP: Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: corka Eugeniusza M 8 lat temu (IP: Najsmutniejsze są chwile w podróży Gdy wysiądą ci, których ty kochasz Po nich zawsze pustka zostaje Cicho w kącie przedziału zaszlochasz. I już smutek zostanie do końca I tęsknota co pali cię skrycie Bo już bez tych co byli najbliżsi Musisz dalej pojechać przez życie. Zapalam światełko na dni mojej nieobecności Bliskich serdecznie pozdrawiam Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: MAMA PAWŁA SZ 8 lat temu (IP: Miłość i samotność wzięły się pod ręce jak siostry idą noga w nogę nie rozdzielaj ich nie szarp. Ręce przy sobie miłość bez samotności byłaby nieprawdą samotność bez miłości rozpaczą stała Matka pod krzyżem jak pod srebrnym obrazem stała i płakała nie omineły ją tragedie , przyszły do niej w parze z bólem i łzami. Bo serce matki zawsze pęka gdy dziecko traci . Nocą klękam i znaleźć chcę Boga potem w oczach ból noszę i łzy- na dalekich, rozstajnych życiowych drogach błąkam się i płacze czekając na sny. NAJJAŚNIEJSZE ŚWIATEŁKA DO NIEBA Z CAŁEGO SERCA POZDRAWIAM TWOICH NAJBLIŻSZYCH Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Lena D 8 lat temu (IP: *_________) *________(( *________))) *_______(( ( ( *______(( ((,)) ) *______(((( , ))) ) *_____(( (( * ) )))) *_____((( ((, ) )) ))) *_____(( ( * )) ))) ) ) *____(((( ( ,))) ) )) ))) *____( ( (( (((( * ) ) )) *____((((( , )) ))) )) ))) *____( (( (( ( * ) ) )) ) *_____( (( ((((,) ))) ) *________IIIIIIIII *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓] *_____[▓*▓*▓*▓*▓]Katrinko... *_____[▓*▓*▓*▓*▓] _•۞•°*”˜ ˜”*”°••°”˜”*”˜*°•۞ \"Ci, których kochamy, nie umierają nigdy, bo miłość to nieśmiertelność.\" Bliska śp. Manuelli Wajchman Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie:
Jedyny polonijny zawodowiec MMA w Illinois, podpisał menedżerski kontrakt ze słynnym Monte Coxem. Oznacza to, że drzwi do elitarnej organizacji Ultimate Fighting Championship (UFC) zostały przed Adamem Maciejewskim uchylone. Jak bardzo, okaże się 11 października w UIC Pavilion. Tego dnia wejdzie on do klatki z Raymondem Lopezem. Zwycięstwo będzie potężnym krokiem do spełnienia
Uchodźca ma być słaby, nieporadny, zagubiony i pozbawiony sprawczości – wtedy chcemy wyciągnąć do niego rękę. Ma sobie nie radzić, potrzebować naszej pomocy, a wisienką na torcie jest wdzięczność. W takim ustawieniu to pomagający decyduje, wie lepiej, jest na pozycji uprzywilejowanej. Ten, któremu się pomaga, musi się dostosować, jest w pułapce, w której „obklejają” go oczekiwania. O tym, dlaczego tak ochoczo pomagamy matkom z dziećmi, czy naprawdę singielki w czasie wojny mają gorzej i co zobaczymy w lustrze, gdy przyjrzymy się temu, jak pomagamy, porozmawiałam z dr Martą Pietrusińską – doktorem nauk społecznych w dziedzinie pedagogiki i socjolożką z Uniwersytetu Warszawskiego. Alicja Cembrowska: Od jakiegoś czasu w mediach pojawiają się dość szumne nagłówki, że bezdzietne singielki są najszczęśliwszą grupą społeczną. Wniosek pochodzi z badań doktora Paula Dolana z London School of Economics. Faktycznie kobietom bywa lepiej bez dzieci i męża? Dr Marta Pietrusińska: To zależy oczywiście od kultury, o której mówimy, chociaż rzeczywiście jest tak, że od kilku, nawet już od 10 lat, widzimy pewne przemiany, w tym jak są tworzone lub właśnie jak nie są tworzone rodziny. W Polsce te przemiany zachodzą trochę później, ale można zauważyć, że kobiety coraz częściej wybierają bycie singielką, chociaż nie powiedziałabym, że jest to w 100 procentach ich wybór, bo wynika z trzech podstawowych powodów. Zamieniam się w słuch, co to za powody. Po pierwsze w ostatnich czasach mówimy o kryzysie męskości i on jest dość widoczny. Jednym z takich powodów rezygnacji z wejścia w związek jest to, że kobiety, również w Polsce, są coraz częściej lepiej wykształcone niż mężczyźni i już coraz częściej lepiej od nich zarabiają, a dodatkowo pełnią wiele ról społecznych. Zaburza to konserwatywne podejście, że tradycyjną rolą mężczyzny jest utrzymanie rodziny. Dla niektórych to, że kobieta zarabia lepiej, jest problemem – tutaj mam na myśli głównie klasę średnią i wyższą, chociaż zdarza się też, że w klasie ludowej również jest tak, że to kobiety lepiej radzą sobie finansowo. I to rzeczywiście dość utrudnia bycie w związkach. Mężczyźni cały czas nie są jeszcze nauczeni partnerstwa. Co ciekawe, badania pokazują, że kobiety szybciej się usamodzielniają, szybciej opuszczają domy rodzinne i to jest bardzo znaczący aspekt, bo mężczyzn, którzy do trzydziestki czy nawet czterdziestki mieszkają z rodzicami i zajmują się nimi matki, kobiety raczej nie wybierają. Nie chcą być w „trudnym związku”, gdy one są niezależne, a mężczyźni dopiero do tego dojrzewają. A drugi powód? Druga sprawa to oczywiście znowu jest pewnego rodzaju wybór, ale też nie tak zupełnie, bo jest on podyktowany mocnymi czynnikami zewnętrznymi – po prostu coraz trudniej jest mieć dzieci, ale i ta przemiana ma dwa aspekty. Jeden jest pozytywny, czyli zaczynamy mówić wprost, że macierzyństwo nie definiuje kobiety. Rzeczywiście w Polsce to cały czas kwestia bardzo dyskutowana i mocno w nas siedzi, że macierzyństwo definiuje kobiecość. Gdy kobiety nie mają dzieci, są wprost pytane, dlaczego i bywa, że nie są uznawane za pełnowartościowe osoby. Na szczęście i tutaj widać pewne przemiany i małymi kroczkami odwracamy tę narrację. Każdy powinien móc otwarcie przyznać, że nie ma dzieci, bo nie potrzebuje ich do szczęścia, bo woli wybrać karierę, nie czuje, że chce być rodzicem. Kolejna rzecz – tutaj dochodzę do tej negatywnej strony tych przemian. Polskie kobiety boją się mieć dzieci. Mają za to bardzo dużo powodów do tego strachu. Sprawa z tak zwanym Trybunałem Konstytucyjnym z 2020 roku i wyrok dotyczący aborcji sprawiły, że dzieci rodzi się mniej. I to wynika z danych, widać w statystykach, że z roku na rok w Polsce jest coraz mniej urodzeń. Nie jest to jedynie efekt restrykcyjnego prawa aborcyjnego, ale też braku zabezpieczenia społecznego – nadal jest tak, że nie ma żłobków, dostęp do przedszkoli jest ograniczony, a kobieta, która zachodzi w ciążę, ma później trudniej na rynku pracy. Dlatego część kobiet świadomie podejmuje decyzję o życiu singielki, a część nie może znaleźć odpowiedniego partnera. Pora wyłączyć hierarchizowanie cierpienia i określanie go swoją miarą. Każdy człowiek zasługuje na wsparcie i pomoc Czyli to nie jest tak, że singielki żyją jak pączki w maśle i niczym się nie przejmują – wszak omijają je problemy związkowe i związane z dziećmi? Myślę, że badania, które określają je najszczęśliwszymi, jednak zawierają w sobie to, że ta grupa jest odciążona od trudów bycia matką, bo powiedzmy to wprost – to bardzo trudna rola społeczna i o tym też się coraz więcej mówi. Bycie w związku, tym bardziej w czasach kryzysu męskości, to też wcale nie jest taka prosta sprawa. Bo jak dogadać się z kimś, kto został wychowany, że jako mężczyzna musi zarabiać więcej, utrzymywać dom i niejako „zarządzać” życiem rodzinnym? Jeżeli będziemy badać osoby, które są w takich związkach, mają dzieci i porównamy je do singielek, to wyniki nie są zadziwiające, ale to też nie oznacza, że te kobiety są ot tak szczęśliwe. Bycie singielką nie zawsze jest wyborem, nieraz to „ucieczka do przodu”, czyli podejmuję decyzję o przyszłości na postawie warunków, które mam teraz. Ciekawa natomiast jestem, jak rozkłada się to w związkach nieheteronormatywnych – mam podejrzenia, że zauważylibyśmy tam odwrotny trend. Prawdopodobnie więcej kobiet decyduje się wchodzić i mówić o swoich związkach z drugą kobietą i przez to zmniejsza się liczba singielek, bo jest większa zgoda społeczna na bycie w takiej relacji. Prawda też jest taka, że kiedyś kobieta musiała mieć rodzinę – zapewniało jej to przetrwanie, a nawet przeżycie. Teraz radzimy sobie bez męża i dzieci. Byłabym ostrożna z taką tezą – w sensie ekonomicznym to jak najbardziej kobieta teraz nie potrzebuje mężczyzny, który będzie ją utrzymywał, ale tak już było w latach 50. i 60. Tak naprawdę od czasu II wojny światowej, gdy mężczyźni poszli na front, a kobiety weszły do fabryk i zaczęły pracować, obserwujemy te przemiany. Oczywiście teraz jesteśmy dużo, dużo dalej – skupię się na Polsce, bo jednak na świecie jest z tym różnie, ale w naszym kraju widać, że coraz więcej kobiet ma wyższe wykształcenie, a mimo to i tak dalej nie zarabiają lepiej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Nie zmienia to faktu, że kobieta może sobie pozwolić na singielstwo – w dużych miastach nie jest to problemem, trochę gorzej wygląda to w mniejszych miejscowościach – tam nadal rozbrzmiewają głośne pytania o męża i dzieci, o to, kiedy kobieta wywiąże się ze swojej roli społecznej. Dlatego podzieliłabym singielki na te, które rzeczywiście wybierają taki styl życia, i na te, które są do niego zmuszone. Kilka miesięcy temu tysiące singielek za naszą wschodnią granicą obudziło się w kraju objętym wojną. W „Wysokich Obcasach” pojawił się niedawno artykuł z mocną tezą: singielki w czasie wojny mają trudniej. Mają? Jeżeli mówimy o ukraińskich singielkach, to trzeba zacząć od przemian, o których przed chwilą rozmawiałyśmy – w Ukrainie postępują one jeszcze wolniej niż u nas. Wydaje mi się jednak, że kobiety w czasie wojny, nieważne czy są singielkami, czy są mężatkami, mają tendencje do siostrzeństwa i to jest coś, co się dzieje, niezależnie od ich statusu. I to również pojawiło się w tym artykule – że dwie singielki zamieszkały razem i się wspierały. Z drugiej strony można powiedzieć, że skoro nie ma się partnera, to nie trzeba się martwić, że on na przykład zginie na wojnie czy zostanie wzięty do wojska, ale przecież singielki mają ojców, braci, przyjaciół… Dlatego uważam, że tutaj nie ma różnicy. Ale i tak są osoby, którym pomagamy chętniej… Tak jest i tutaj trzeba to powiedzieć – najbardziej ujmującą za serce osobą, której będziemy chcieli pomagać, jest matka z małym dzieckiem. Na samym początku wojny, kiedy już zaczęli przyjeżdżać na granice pierwsi ludzie, były robione listy, kto i kogo może przyjąć – najczęściej wskazywano na kobiety z dziećmi, a nie singielki czy osoby starsze. Może właśnie tak naprawdę najbardziej chcemy pomagać po prostu dzieciom, a że są one z matkami, to i one się załapują? Podobnie jest, gdy chodzi w ogóle o pomoc humanitarną – tutaj też od razu zaczynają działać stereotypy i najpierw pomoc dostaną matki z dziećmi, potem osoby starsze, następnie kobiety i dopiero mężczyźni. Ale to znowu ma dodatkowy wymiar, bo jednak łatwiej jest uciekać samemu niż z dziećmi. Ja na przykład przyjęłam do swojego domu singielkę, która przyjechała do Polski z siostrą i jej synem. Siostra jest obecnie w Niemczech, nadal nie może znaleźć pracy i musiała wybrać miejsce, kierując się szkołą dziecka. Z kolei singielka bez problemu w kilka tygodni znalazła pracę w Danii. W polskiej narracji uchodźcami muszą być osoby niesamodzielne, które sobie nie radzą, a jednak singielki kojarzone są z paniami z dużych miast, które odnoszą sukcesy i są niezależne. To nie pasuje do obrazu uchodźczyni, my chcemy bezradną osobę, którą my – jako wybawiciele – się zaopiekujemy. Myśli pani, że to jest kwestia samego dziecka czy raczej relacji matka-dziecko, którą gloryfikujemy, mówimy, że to najważniejsza relacja w naszym życiu? Głównie chodzi o dziecko, ale matka jest nieodłączną częścią tego obrazu. Jest takie określenie „małoletni bez opieki”, czyli takie dziecko, które jest uchodźcą bez opiekunów prawnych, ucieka samo. Rzadziej się o nich mówi, dominuje raczej przedstawienie matki z dzieckiem. I jest to związane z wiarą katolicką. Analizowałam kiedyś książki dla dzieci i to, w jaki sposób się prezentuje ten temat – tak, były tam ilustracje nawiązujące do Matki Boskiej z Jezusem. Mamy w polskiej świadomości poczucie, że matka z dzieckiem to ktoś, kto potrzebuje pomocy. Ta figura jest bardzo mocno sklejona i ciężko to rozdzielić – trudno określić, komu wtedy tak naprawdę pomagamy. Matce czy dziecku? W tym aspekcie młodym singielkom trudniej uzyskać pomoc, ale i tak „mają lepiej” w zestawieniu z jeszcze inną grupą – samotnymi kobietami po 60., 70. czy 80. roku życia. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Odporność, Good Aging, Energia, Mama, Beauty Wimin Zestaw z myślą o dziecku, 30 saszetek 139,00 zł Zdrowie umysłu Good Sleep from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Good Aging Naturell Koenzym Q10 100mg, 120 kaps. 82,90 zł Zdrowie umysłu Deep Focus from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Zdrowie umysłu Less Stress from Plants 60 kaps. wegański 60,00 zł 90,00 zł W polskiej narracji uchodźcami muszą być osoby niesamodzielne, które sobie nie radzą. Najchętniej pomagamy dzieciom, ale matka jest nieodłączną częścią tego obrazu. Jest to związane z wiarą katolicką Nie da się jednak pominąć masowego zrywu. Polacy ruszyli do pomagania. Dlaczego tak chętnie wyciągnęliśmy rękę do Ukraińców? Daleka jestem od myślenia, że ludzie są po prostu altruistyczni. To, co się wydarzyło, w dużej mierze było reakcją na stres, próbą odzyskania sprawczości. To jest takie trochę myślenie magiczne: jeżeli ja teraz komuś pomogę, to jak przyjdzie wojna do Polski, to i mi ktoś pomoże. To „wybieranie”, komu pomagam, a komu nie, było widoczne w pierwszych dniach wojny. Wartościowanie, kto ma lepiej, kto ma gorzej, przypomniało mi sytuację pandemiczną, gdy wszyscy musieliśmy siedzieć w domach… Robiłam na ten temat projekt badawczy z koleżankami z uczelni. Zapytałyśmy kobiety z Uniwersytetu Warszawskiego – pracownice naukowe, jak i panie pracujące w administracji – o ich doświadczenia. I w wywiadach, i badaniach ankietowych wyszło, że według wszystkich najgorzej w czasie pandemii mieli rodzice – to oni musieli przejąć funkcje opiekuńcze i edukacyjne szkół, a do tego musieli pracować. Najwięcej jednak spraw związanych z opieką nad dziećmi spadło na kobiety i to niezależnie jak wysoko wykształcone. I co ciekawe – badanie ujawniło też moc patriarchatu w takich najmniejszych szczegółach. Jeżeli w domu było biurko, to pracował przy nim mężczyzna, a kobieta… miała miejsce w kuchni. Singielkom w czasie pandemii szybko udało się, dzięki internetowi, nawiązać relacje, budować grupy wsparcia, odbywać spotkania online, bo miały na to więcej czasu. I to też potwierdziły badania. Dodam, że obydwie grupy – i singielki, i rodzice – w ankietach wskazywały, że to ci drudzy mieli najtrudniej w czasie izolacji. Mimo wszystko nie przemawia do mnie licytacja, kto ma gorzej. Tym bardziej w kontekście wojny, bo przecież jest to wydarzenie traumatyczne dla każdego i denerwuje mnie, że często pomija się w tym wszystkim mężczyzn, którzy przecież wcale nie dostają nagle magicznych mocy. Też się boją, martwią, stresują, cierpią… Jak najbardziej – też tak uważam. Od wielu lat działam w obszarze pracy na rzecz osób z doświadczeniem migracyjnym i zanim rozpoczęła się wojna, to pracowałam przy granicy polsko-białoruskiej. Intensywnie działaliśmy, żeby pokazać, że nieważne, czy to jest młody, silny mężczyzna, czy małe dziecko – w lesie każdy z nich potrzebuje tego samego. Wiek nie ma tutaj znaczenia. Oczywiście dziecko będzie mniej sprawcze w przeżyciu niż dorosły, bo nie jest sobie w stanie poradzić na podstawowym poziomie – mówimy tutaj o takich małych dzieciach, które są zależne od opiekunów. Jednak na poziomie wartości to wojna i prześladowanie, stan zagrożenia życia są traumatyczne dla każdego. Każdy jest głodny, każdy się boi wybuchu bomb, każdy się martwi o życie swoje i najbliższych. Niektórzy mają kompetencje czy doświadczenia, które pozwalają im przez to łatwiej przejść, ale jest to dość rzadkie. Jeśli chodzi o migracje uchodźcze, w sytuacji, gdy trzeba uciekać ze swojego kraju, to badania wskazują, że dzieci dużo szybciej się integrują niż dorośli. Więc teraz można powiedzieć, że o ile dziecku trudniej sobie poradzić z samym doświadczeniem, na przykład wojny, bo nie ma kompetencji poznawczych i emocjonalnych, to aklimatyzowanie się w nowym kraju przychodzi mu łatwiej niż osobie dorosłej. Byłam ostatnio na spektaklu „Odpowiedzialność” w Teatrze Powszechnym w Warszawie i tam również zestawiono sytuację na granicy z Białorusią i na granicy z Ukrainą. Padło tam mocne pytanie – jak to jest, że słyszymy płacz dziecka z Mariupola, a nie słyszymy płaczu dziecka z Aleppo? To jest bardzo proste. Dziecko z Aleppo ma inny kolor skóry. Moja koleżanka, która pracowała na granicy polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej, długo nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że na granicy polsko-ukraińskiej funkcjonariusz policji zadowolony i cały w skowronkach rozdaje dzieciom ciasteczka i czekoladki, a na granicy polsko-białoruskiej dokładnie takie samo dziecko, tylko o trochę ciemniejszym kolorze skóry, bez mrugnięcia okiem wypycha do lasu. To się dzieje. Sytuacje na tych dwóch granicach bardzo pokazały, że my w Polsce jesteśmy rasistami. Wychodzi na to, że w tym pomaganiu moglibyśmy przeglądać się jak w lustrze… W ostatnich miesiącach ujawniło się dużo naszych pozytywnych cech narodowych, ale i niestety dużo negatywnych. Dużą rolę odegrała w tym polityka: państwo straszyło nas, że pomaganie ludziom na granicy polsko-białoruskiej jest nielegalne. Nie jest prawdą, że za podanie komuś butelki z wodą można pójść do więzienia. Ostatnio studentka Uniwersytetu Warszawskiego została zatrzymana na 72 godziny, potem chciano ją wsadzić do aresztu tylko za to, że czekała w samochodzie na grupę, która wracała z interwencji. Teraz dziewczyna ma sprawę i grozi jej 8 lat za przemyt ludzi. Nie dziwię się, że takie historie zatrzymały Polaków w pomaganiu uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej. Gloryfikowano natomiast wszystkie osoby, które działały na granicy polsko-ukraińskiej. Dlaczego? Bo rząd by sobie nie poradził bez tej pomocy. Bez Polek i Polaków, którzy się zmobilizowali, mielibyśmy do czynienia z ogromną katastrofą humanitarną. Wrócę jednak jeszcze do rasizmu, ponieważ on ujawnił się też na granicy polsko-ukraińskiej. Bezpośrednio uczestniczyłam w sytuacji, gdy oczekiwaliśmy na Dworcu Zachodnim na pociąg ze Lwowa. Były to pierwsze dni wojny. Z wagonów wysiadła grupa studentów z krajów afrykańskich. Potrzebowali miejsca przez kilka, kilkanaście dni, żeby się skontaktować ze swoimi ambasadami, ponieważ w Ukrainie tych ambasad nie ma. Pociąg przyjechał o 2 w nocy. Jak zaczęli wysiadać z niego ludzie, to na własne oczy widziałam, jak kilkanaście osób, jak zobaczyło, że ma przyjąć do domu kogoś o ciemnym kolorze skóry, to się odwróciło na pięcie i poszli powiedzieć, że ich nie wezmą. Łatwiej nam przyjąć kobietę podobną do nas, najlepiej jeszcze z małym dzieckiem, niż afrykańskiego studenta. Mimo że ten student pomieszkałby kilka dni i wyjechał. I też patrząc na ekonomiczne względy – byłby mniejszym obciążeniem, bo potrzebuje mniej wsparcia. Nie ma tutaj logicznego wytłumaczenia. Takie nagłe pomaganie często ma niewiele wspólnego z logiką. Kilka dni po wybuchu wojny pod granicą zaczęły rosnąć sterty śmieci, ludzie „obdarowywali” uchodźców niepotrzebnymi ciuchami z dna szafy, a środowiska pomocowe zaczęły załamywać ręce. Pomaganie wcale nie jest prostą sprawą. Ludzie, którzy zajmują się tym od lat, tym bardziej mam na myśli wspieranie grup mniejszościowych, mówią, że żeby dobrze pomagać, to trzeba być specjalistą i że naprawdę nie warto się za to brać, gdy nie ma się tego dobrze przemyślanego. Wracamy do pytania, dlaczego pomagamy… Tak, bo bardzo dużo osób rzuciło się do pomagania, ponieważ wydarzyło się coś bardzo złego, nad czym nie mieliśmy kontroli. Więc tok myślenia jest taki: jeżeli zacznę jakoś działać, coś robić, stanę na tym dworcu albo będę rozdawać zupę, przyjmę kogoś do domu, oddam wór ubrań i zrobię przelew, to odzyskam sprawczość – tak nam się wydaje, bo przecież nie jesteśmy w stanie kontrolować wojny w Ukrainie. To właśnie złudne poczucie kontroli sprawiło, że ludzie zaczęli pomagać kompulsywnie. Znam przypadki, gdy ktoś rzucił pracę, żeby cały swój czas poświęcić na pomaganie uchodźcom z Ukrainy. Dlatego trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego ja pomagam? Czy robię to, żeby sobie coś załatwić, czy w centrum tego pomagania jest ta osoba, której pomagam? Pomagam komuś czy może sobie? Właśnie w tym rzecz. Dlatego w grupach, które zajmują się tym profesjonalnie, unikamy słowa „pomaganie”. Zastępujemy je słowem „wspieranie”, bo to pokazuje, że w centrum ma być ta osoba, która doświadcza od nas tego wsparcia, ale to ona decyduje, czego chce i potrzebuje, a czego nie. Coraz częściej się pojawia i będzie się niestety pojawiać przekaz, że Ukraińcy są niewdzięczni, że coś im się nie podoba, że się oburzają, gdy dostają stare ubrania. Przecież my im daliśmy i powinni być tacy wdzięczni. Dlatego to, co zrobił rząd – danie 40 zł polskim rodzinom, które przyjęły osoby uchodźcze, było po prostu karygodnym błędem. Skrytykowały to niemal wszystkie organizacje pozarządowe pracujące w obszarze migracji. Te pieniądze trzeba było dać uchodźcom i uchodźczyniom – to oni mogliby się ewentualnie umawiać, że będą płacić tym rodzinom, u których mieszkają. To nie tylko odebrało sprawczość i uzależniło przyjezdnych od gospodarzy, ale sprzyjało też patologiom. Skala nie była bardzo duża, ale dochodziło do czegoś, co można nazwać handlem ludźmi. Niestety też spotkałam się z tym żądaniem wdzięczności od uchodźców. I to w przypadku dzieci – że to właśnie najmłodsi z Ukrainy są niewdzięczni. Było takie założenie, że dzieci ukraińskie powinny być dozgonnie wdzięczne, bo dostały wyprawki do szkoły i w ogóle zostały przyjęte do szkół. A potem ujawniła się złość tych dzieci, nazywa się je niegrzecznymi. Ktoś się dziwi? Im się zmieniło całe życie, musiały zostawić swoich przyjaciół, wyjechać do innego kraju, rzucić wszystko, pożegnać się z tatą, wujkiem, dziadkiem. A my każemy im cieszyć się z plecaczka? Przecież to jest absurd! Jak można w ogóle tego wymagać? Mam wrażenie, że w niektórych Polakach narosło poczucie niesprawiedliwości. W ostatnich dniach kilka razy usłyszałam hasło: my nie mamy, a im rozdajemy, oni dostają wszystko, a zwykły Polak ledwo wiąże koniec z końcem. Przy takich dużych kryzysach humanitarnych jest kilka faz i muszę powiedzieć, że jako Polska naprawdę przeszliśmy je w pozytywny sposób. Pierwsza faza to jest oczywiście faza szoku, ale zaraz potem zaczyna się tak zwany miesiąc miodowy, euforia. Działamy, pomagamy, organizujemy się, coś robimy i to szybko zaspokaja te pierwsze potrzeby, więc niemal od razu widzimy efekty naszych działań. Przyjeżdża mama z dzieckiem i nie ma wózka? Załatwiamy w kilka godzin. To euforia, że jesteśmy sprawczy, ale im dłużej taki kryzys trwa, tym pojawia się więcej wyzwań, na które już nie ma takiej łatwej i szybkiej odpowiedzi. Pojawiają się problemy z integracją, wątpliwości, bo ludzie z Ukrainy mieli przecież tylko na chwilę przyjechać, a oni już 5. miesiąc tutaj są i nie wiadomo, kiedy wyjadą, żłobki i przedszkola są przepełnione, a jeszcze na tych ludzi idą takie pieniądze… Pojawiają się frustracja i zmęczenie. Nie bez znaczenia jest też kontekst relacji polsko-ukraińskich. Do 24 lutego Ukraińcy byli jedną z bardziej dyskryminowanych grup migranckich. Zaszłości historyczne były podgrzewane po obu stronach, a i Ukraińcy, kształtując swoją nową tożsamość narodową, oprócz kreowania wroga w Rosjanach, podkreślali, że Polacy też nie zawsze byli tacy super, przypominali: „my byliśmy przez wieki chłopami, a oni panami”. A w Polsce wiadomo: Wołyń. Teraz dodatkowo te nastroje podkręcają rosyjskie trolle. Przed wojną nasze wyobrażenie o Ukraińcach lokowało się w panach z budowy, paniach sprzątających czy pracownicach seksualnych – były to takie najmocniejsze obszary stereotypów. A wojna wykreowała nam wspólnego wroga, stereotypy na chwilę schowały się za mgłą. Ale właśnie – tylko schowały. W grupach, które zajmują się tym profesjonalnie, unikamy słowa „pomaganie”. Zastępujemy je słowem „wspieranie”, bo to pokazuje, że w centrum ma być ta osoba, która doświadcza od nas tego wsparcia, ale to ona decyduje, czego chce i potrzebuje, a czego nie Tych wszystkich kontekstów raczej nie wyłapie ktoś bez specjalistycznej wiedzy. Pracując z osobami z doświadczeniem migracyjnym, bardzo zwracamy uwagę na ich stan psychiczny, bo oni też są trochę w pułapce. Naprawdę uchodźcy uważają, że powinni być wdzięczni i się nie dziwią, że Polacy tego oczekują. I nie mówię tylko o osobach z Ukrainy, tylko o wszystkich, którzy są u nas dłużej, więc wiedzą, że Polacy oczekują tej wdzięczności. Ale ci ludzie mają też oczy i uszy. Wiedzą o stereotypach i doświadczają tego, co w Polsce nie działa. Jednak przez oczekiwanie tej wdzięczności wolą nie mówić, co im nie pasuje. Boją się hejtu i posądzenia o to, że nie doceniają tego, co dostają. A zapewniam, że dużo rzeczy w obszarze związanym z integracją czy polityką migracyjną w Polsce nie działa. Wspomniała pani o trollach. Mam wrażenie, że coraz więcej Polaków ulega tej nakręcanej w sieci narracji antyukraińskiej. To się dzieje i będzie się działo. Obecna sytuacja ekonomiczna w Polsce jeszcze to ułatwia. Już się mówi, że „to przez Ukraińców, u nich jest wojna, a u nas wszystko drożeje – prąd, gaz, benzyna” i że „przecież mogliby oddać Putinowi ten kawałek ziemi, wszyscy mielibyśmy spokój, a oni dalej się o to tłuką”. Jest szansa, że w obliczu takich wyzwań uda nam się podtrzymać dobre relacje z Ukrainą i pomóc w asymilacji tych, którzy postanowią zostać w Polsce? W szkołach na pewno czeka nas wielkie pole bitwy. Za kilka tygodni dowiemy się, czy uda się osoby z Ukrainy zintegrować, czy dojdzie do ogromnej dyskryminacji. Niestety obawiam się, że to się nie uda. Po pierwsze dlatego, że nauczyciele zostawiali pozostawieni sami sobie. Na poziomie rządowym nie zrobiono praktycznie nic, wszystko zostało zrzucone na samorządy. A praca w środowisku wielokulturowym jest naprawdę bardzo trudna. I zaczyna się od samego siebie, trzeba z każdej strony obejrzeć drzemiące w nas stereotypy, dowiedzieć się, jak reagujemy na pewne sytuacje, żeby też zacząć zauważać swoje zachowania. A my mamy wkurzone, zagubione dzieci i nauczycieli, którzy nie dostali żadnej pomocy. Za chwilę przyjdzie im pracować z ofiarami traum, które wcale nie garną się do integrowania, mają stany lękowe, depresję, zespół stresu pourazowego. Rokowania nie są dobre. Jak zatem pomagać, żeby nie szkodzić? Jeżeli chce się pomagać, to na początek należy zadać sobie dwa pytania. Najpierw: po co ja chcę to robić? A potem: czy jestem gotowy, żeby rzeczywiście wysłuchać potrzeb drugiej osoby i nie oczekiwać wdzięczności? Wspieranie to gotowość do wysłuchania też tych rzeczy, które wcale mi się nie spodobają. I dodam jeszcze, że pora wyłączyć hierarchizowanie cierpienia i określanie go swoją miarą. Każdy człowiek zasługuje na wsparcie i pomoc. Marta Pietrusińska – doktor nauk społecznych w dziedzinie pedagogiki, socjolożka specjalizująca się w wielokulturowości/międzykulturowości oraz edukacji obywatelskiej. Zajmuje się przede wszystkim zagadnienia związanymi z europejskim islamem w kontekście obywatelskości muzułmanów, migracji, integracji uchodźców i imigrantów na poziomie lokalnym. Od 2008 roku współpracuje z organizacjami pozarządowymi działającymi na rzecz integracji migrantów w Polsce oraz podnoszenia jakości edukacji obywatelskiej (Fundacja Civis Polonus, SINTAR, Fundacja dla Wolności, CIM). Obecnie pracuje, uczy i prowadzi badania na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książki „Czy muzułmanin może być dobrym obywatelem? Postawy obywatelskie młodych muzułmanów z Polski, Turcji i Wielkiej Brytanii”. Zobacz także
Personel. 9,1. +45 zdjęć. Kompleks Wypoczynkowo-Rehabilitacyjny "Marzenie" położony jest w Zakopanem w Małopolsce, 400 metrów od wyciągu narciarskiego Pardałówka i oferuje plac zabaw oraz przechowalnię sprzętu narciarskiego. W głównym budynku kompleksu mieści się restauracja. Obiekt dysponuje również spa.
Urlop powinien być czasem wypoczynku i regeneracji, tymczasem – jak wynika z badań – większość ludzi podczas wakacji notorycznie sprawdza pocztę, a część codziennie pracuje. W jaki sposób optymalnie wykorzystać czas urlopu i zniwelować stres? Rozmawiamy z Weroniką Loch, psycholożką Mind Health Centrum Zdrowia Psychicznego. Fot. ROMAN ODINTSOV/Pexels Niemal jedna trzecia osób w Polsce twierdzi, że nadmierna odpowiedzialność sprawia, że żyją w stresie (raport ADP „People at Work 2022: A Global Workforce”). Tylko 15% czynnych zawodowo osób nie pracuje podczas urlopu, a 1% pozostaje całkowicie off-line, nie korzystając z komputera ani telefonu (raport „On-line czy off-line? Jak Polacy spędzają wakacje?”). Brzmi to niepokojąco. Jak przygotować się do urlopu tak, aby móc wypocząć i nie zabierać ze sobą stresu związanego z pracą? To pytanie jest ważne nie tylko w kontekście planowania urlopu, ale również projektowania swojego życia i poszukiwania życiowego balansu. Aby mieć satysfakcję z pracy, uniknąć zmęczenia psychicznego i fizycznego, które często kończy się wypaleniem zawodowym, warto pamiętać o tym, żeby przestrzegać pewnych zasad i jasno stawiać granice w swojej pracy na co dzień, nie tylko przed urlopem. W dobie rozpowszechnionej pracy zdalnej, wiele osób zwraca uwagę na to, że ich przestrzeń osobista zaczyna się zlewać z przestrzenią pracy i czasem trudno zorientować się czy teraz pracuję, czy jestem już po pracy, czy też zajmuję się właśnie domem i sprawami osobistymi, żeby za chwilę wrócić do zawodowej aktywności. Stawianie granic jest niezwykle istotnym elementem dbania o siebie i o jakość swojego odpoczynku, ale także jakość pracy. Znacznie trudniej odpoczywa się w sytuacji, gdy nie mamy ustalonych sami ze sobą lub z naszym przełożonym ram naszej pracy, na przykład w postaci ustalenia dokładnego zakresu obowiązków, czy też przestrzeganie norm związanych z czasem pracy i czasem odpoczynku. Jeśli wybieramy się na urlop, warto ustalić ze swoimi współpracownikami możliwe godziny kontaktu i jego formę. Zobacz również:Google wstrzyma zatrudnianie na dwa tygodnie Warto też pracować nad swoimi emocjami, umiejętnością odreagowywania napięcia emocjonalnego, dystansowania się. Oczywiście jest to cały proces, oparty na budowaniu nowych, adaptacyjnych nawyków, ale dzięki odpowiedniemu treningowi, każdy ma szansę sam bądź przy wsparciu specjalisty nauczyć się odpoczywać w sposób najbardziej komfortowy dla siebie. O samo przygotowanie do urlopu warto by było zadbać odpowiednio wcześniej, wyznaczyć sobie czas, w którym moglibyśmy się zająć zam knięciem albo przeniesieniem obowiązków zawodowych na później bądź też (jeśli to możliwe) wdrożeniem innej osoby, która zastąpi nas w czasie nieobecność i. Rozłożenie i rozplanowanie zadań przed urlopem pozwoli nam uniknąć stresu i przeciążenia wynikającego z robienia rzeczy na ostatnią chwilę. Zaspokoi to także naszą potrzebę domknięcia poznawczego, czyli tendencję do unikania niejasności. Niektórzy czują się permanentnie zestresowani w związku z pracą, żyją w ciągłym napięciu. Jak sobie z tym radzić? Bardzo często odczuwanie stresu wiąże się z osobistymi przekonaniami dotyczącymi nas samych, naszej pracy i ogólnie rzeczywistości, w której żyjemy. Wielu z nas zakłada, że należy pracować ponad siły, bo tylko wtedy udowodnimy sobie i innym, że jesteśmy kompetentni. Niektórzy “nie pozwalają” sobie na odpoczynek zgodnie z (destrukcyjnym) założeniem, że zwolnienie tempa pracy jest dowodem na to, że jesteśmy słabi i nie dajemy rady. Przekonania są jednym z czynników składających się na reakcję emocjonalną, na przykład stres. Aby je rozpoznać, warto przyjrzeć się myślom, które przychodzą nam do głowy w konkretnych sytuacjach, w których się znaleźliśmy, np. “nie poradzę sobie, to mnie przerasta, muszę być najlepsza”. Takie przekonania mogą mieć swoje źródła w dzieciństwie oraz we wczesnej młodości i bardzo często determinują nasze emocje, które pojawiają się w obliczu różnych wyzwań, na przykład tych zawodowych. Warto rozpoznać i nazwać emocje, które nam towarzyszą - stres to bardzo pojemny stan, w skład którego wchodzą emocje o różnej specyfice i intensywności. Inne metody radzenia sobie można polecić w przypadku wystąpienia złości, a zupełnie inaczej wygląda praca nad smutkiem, chociaż w obu przypadkach możemy mówić o wystąpieniu stresu emocjonalnego. Warto pamiętać w stresie także o naszym ciele, w którym gromadzą się przeróżne napięcia. Każdy człowiek jest istotą holistyczną. Emocje połączone są nierozerwalnie z ciałem, a kondycja ciała będzie przekładała się na nasze samopoczucie psychiczne. Jeśli zauważymy, że ciało reaguje na stres, warto zadbać o obecność relaksujących ćwiczeń w naszej codzienności, np. treningu autogennego Schultza czy progresywnej relaksacji Jacobsona. Aktywność fizyczna także jest skutecznym sposobem redukującym stres. Warto w pierwszej kolejności zatroszczyć się o nasze pierwotne potrzeby i walkę ze stresem rozpocząć od najprostszych czynności, takich jak zadbanie o sen, zdrowe odżywianie czy ruch. Istnieją 3 kluczowe strategie radzenia sobie z napięciami: strategia skoncentrowana na unikaniu, czyli wszelkie czynności służące temu, aby odwrócić naszą uwagę od źródła stresu, strategia skoncentrowana na emocjach – skupiamy się na tym, aby obniżyć napięcie emocjonalne, oraz strategia skoncentrowana na rozwiązaniu, czyli poszukiwaniu różnych konkretnych sposobów na poradzenie sobie ze stresującą sytuacją. Jeśli te metody nie działają, warto pomyśleć o sięgnięciu po wsparcie psychologiczne. Jak na urlopie wyłączyć się z myślenia o pracy? Czy lepiej sprawdzać pocztę, czy zupełnie się odciąć? Warto odpowiedzieć sobie na pytanie do której postawy jest mi bliżej. Jeśli na przykład jesteśmy w trakcie ważnego projektu i potrzebujemy wiedzieć na bieżąco co się dzieje - nie walczmy ze sobą i dajmy sobie prawo do tego, żeby sprawdzić maila na urlopie. Frustracja czy niepewność wynikające z tego, że (wbrew sobie) zmuszamy się do bycia off-line mogą przyczynić się do tego, że mimo niesprawdzania poczty i tak wciąż będziemy wracać myślami do pracy. Jeśli już jednak zdecydujemy się sprawdzać pocztę na urlopie, warto umówić się ze sobą na konkretne zasady dotyczące tej aktywności, np. przeznaczyć na to 15 minut w ciągu dnia o wyznaczonej wcześniej przez nas samych godzinie. Dzięki temu, zadbamy o to, by praca nie zdominowała naszego wolnego czasu. I stały przedurlopowy dylemat, znany wielu osobom: czy zabierać ze sobą służbowego laptopa? Nikt oprócz nas samych nie jest w stanie pomóc nam w odpowiedzi na to pytanie. Warto jednak przyjrzeć się temu, z jakiego powodu w ogóle wpadliśmy na pomysł, aby zabierać służbowy komputer na wakacje. Co się pod tym kryje? Może sięgnięcie do firmowego laptopa daje nam (pozorne) poczucie bezpieczeństwa, poczucie że mamy wszystko pod kontrolą? Często u osób będących na stanowiskach menedżerskich, zarządzających zespołem, obserwuję wysoki poziom poczucia odpowiedzialności, ale także nadmierną potrzebę kontroli. Lęk i kompulsywna kontrola silnie ze sobą współistnieją, dając złudne wrażenie, że jeśli wszystko “utrzymamy w ryzach”, lęk zniknie. Przez chwilę rzeczywiście jesteśmy spokojniejsi, ale ostatecznie wpadamy w pułapkę windowania napięcia. Ten mechanizm przypomina błędne koło. Jeżeli nie możemy rozstać się ze służbowym laptopem na wakacjach, warto zadać sobie pytanie co najgorszego może się stać jeśli nie będziemy zajmować się pracą w czasie wolnym. Wielu z nas zabiera laptopa na wakacje z lęku. Dobrym pomysłem jest skonfrontowanie się z tym co dokładnie czujemy, a nie unikanie i zabezpieczanie się poprzez nadmierną kontrolę. Czy ma znaczenie długość urlopu? Niektórzy twierdzą, że zaczynają odpoczywać dopiero po 2 tygodniach wakacji. Warto słuchać siebie i swoich potrzeb. S ą osoby, które najlepiej się czują wyjeżdżając na tydzień i to im wystarcza. Wiele osób woli wyjeżdżać na dłużej. Najważniejsze to pozwolić sobie na wybór optymalnego dla siebie rozwiązania, rezygnując z presji, którą nakłada otoczenie. Nie pozwólmy, aby inni decydowali za nas w jaki sposób i jak długo mamy wypoczywać. Na sesjach z moimi klientami często powtarzam im, że co prawda jestem psychologiem, ale to oni sami są ekspertami od swojego doświadczenia. Żaden człowiek czy instytucja nie są w stanie poznać nas tak dokładnie jak my znamy samych siebie. Warto sobie o tym przypominać. Dlaczego niektórzy mają ogromny problem z odcięciem się od pracy na urlopie? Czasem nie możemy się oderwać od pracy, bo wydaje nam się, że jeśli ją zostawimy, to ominie nas coś ważnego. Dla niektórych osób praca może stać się sposobem radzenia z różnymi niepowodzeniami w innych obszarach życia. Jeśli nie możemy sobie poradzić z nieprzyjemnymi emocjami, to uciekamy często w pracę, próbując zapomnieć o tym co jest źródłem naszego cierpienia. W takich momentach tym trudniej będzie nam się od niej odciąć. W końcu to już nie jest tylko praca… Każda nasza decyzja - o zabraniu pracy na urlop bądź też pozostawieniu jej w domu, będzie miała swoje konsekwencje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Warto dokładnie to przemyśleć i wybrać rozwiązanie, które jest zgodne z naszymi priorytetami, wartościami. Jakie są praktyczne sposoby, żeby się wyłączyć? Takich sposobów jest bardzo wiele, na przykład techniki uważności. To ćwiczenia, które pozwalają nam w bezpieczny sposób poradzić sobie z różnymi emocjami, koncentrując nas na tym co dzieje się tu i teraz. Techniki uważności opierają się na pracy zmysłów i uważnej obserwacji doznań płynących z ciała. Ogromne znaczenie w radzeniu sobie z emocjami ma także świadomy oddech. Warto sięgnąć po wspomniane wcześniej techniki relaksacyjne, różne metody wizualizacji. Każdy z nas ma swoje, często bardzo proste, ale skuteczne sposoby na opanowanie stresu. To może być aktywność fizyczna, spacer, rozmowa z kimś bliskim, słuchanie muzyki. Jeśli jednak te sposoby zawodzą, to być może jest to dobrym moment, żeby poszukać wsparcia u specjalisty: psychologa lub psychoterapeuty.
Spełnione marzenia. Małgorzata Wagner Wydawnictwo: Novae Res literatura obyczajowa, romans. 142 str. 2 godz. 22 min. Szczegóły. Kup książkę. Człowiek powinien mieć marzenia, inaczej życie traci sens. Katherine Baker dobrze zna gorzki smak samotności. Po śmierci rodziców i babci trafia pod opiekę do dalekich krewnych, rodziny
ąc Marzenie (Instrumental) Denis Ta piosenka jest dostępna tylko z iSing Plus Za mały ekran 🤷🏻♂️ Rozszerz okno swojej przeglądarki, aby zaśpiewać lub nagrać piosenkę Dostosuj przed zapisaniem Wczytywanie… Własne ustawienia efektu Głośność Synchronizacja wokalu Gdy wokal jest niezgrany z muzyką! Trwa przetwarzanie: Trwa przesyłanie: 0% Przesyłanie zakończone Nowe nagranie: Marzenie - Denis Jeszcze jeden zachód słońca blaskKrwawą łuną pada na Twą stroskaną twarzNadszedł ten ostatni smutny razPozwól poczuć mi słodycz Twych ustCoś się kończy coś odchodzi w dalSzare życie musi dalej trwaćSwoją drogą pójdzie każde z nasJednak w sercu mym niepewność trwaCzy to było tylko złudne marzenieCzy na jawie moim snem byłaś TyCzy zostaną mi już tylko wspomnieniaI tęsknoty łzyCzy mi dane będzie jeszcze Cie ujrzećCzy się zejdą nasze drogi kto wieNa pamiątkę to mam smutny Twój uśmiechBy nie zapomnieć CieBy nie zapomnieć CieNie nie nieBy nie zapomnieć CieNie nie nieBy nie zapomnieć CieSmutnych rozstań nie chce chyba niktSerce płacze, słowa milknąLecz tak musi byćJeszcze tylko jeden uścisk rąkI za chwile odejdziemy stądPozwól tylko spytam jeszcze razJeśli kiedyś spotkasz mnieCzy poznasz moją twarzBędę czekać i nadzieje mamJednak w sercu mym niepewność trwaCzy to było tylko złudne marzenieCzy na jawie moim snem byłaś TyCzy zostaną mi już tylko wspomnieniaI tęsknoty łzyCzy mi danie będzie jeszcze Cie ujrzećCzy się zejdą nasze drogi kto wieNa pamiątkę to mam smutny Twój uśmiechBy nie zapomnieć CięBy nie zapomnieć CieNie nie nieBy nie zapomnieć CieNie nie nieBy nie zapomnieć CięCzy to było tylko złudne marzenieCzy na jawie moim snem byłaś tyCzy zostaną mi już tylko wspomnieniaI tęsknoty łzyCzy mi danie będzie jeszcze cie ujrzećCzy się zejdą nasze drogi kto wieNa pamiątkę to mam smutny twój uśmiechBy nie zapomnieć CięBy nie zapomnieć CieNie nie nieBy nie zapomnieć CieNie nie nieBy nie zapomnieć CięBy nie zapomnieć Cię Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Zespół DENNIS istnieje od 1994 roku, przez wiele lat jego skład ulegał zmianom. Od 2008 roku zespół wznowił działalność koncertową oraz rozpoczął pracę nad nowymi piosenkami. Zespół sam tworzy i nagrywa utwory we własnym profesjonalnym studiu co pozwala mu na niezależność w czasie całego procesu powstawania materiału muzycznego. Obecny skład zespołu: Krzysztof Leśnik, Marek „Muhha” Muszyński. Najbardziej znane przeboje: Marzenie, Miłość i łzy, Zimny drań, Samba, Powiem Ci jedno, Ładne oczy... Read more on Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Denis (1) 1 0 komentarzy Brak komentarzy
Arek Kopaczewski & Live Band - Marzenie - Dance Version - tekst piosenki, tłumaczenie piosenki i teledysk. Zobacz słowa utworu Marzenie - Dance Version wraz z teledyskiem i tłumaczeniem.
Tekst piosenki: Jeszcze jeden zachód, słońca blask Krwawą łuną pada na Twą stroskaną twarz Nadszedł ten ostatni, smutny raz Pozwól poczuć mi słodycz Twych ust Coś się kończy, coś odchodzi w dal Szare życie musi dalej trwać Swoją drogą pójdzie każde z nas Jednak w sercu mym niepewność trwa Ref.: Czy to było tylko złudne marzenie? Czy na jawie moim snem byłaś Ty? Czy zostaną mi już tylko wspomnienia I tęsknoty łzy? Czy mi dane będzie jeszcze Cię ujrzeć? Czy się zejdą nasze drogi, kto wie? Na pamiątkę chowam smutny Twój uśmiech By nie zapomnieć Cię By nie zapomnieć Cię By nie zapomnieć Cię Smutnych rozstań nie chce chyba nikt Serce płacze, słowa milkną, lecz tak musi być Jeszcze tylko jeden uścisk rąk I za chwilę odejdziemy stąd Pozwól, tylko spytam jeszcze raz Jeśli kiedyś spotkasz mnie, czy poznasz moją twarz? Będę czekać i nadzieję mam Jednak w sercu mym niepewność trwa Ref.: Czy to było tylko złudne marzenie? Czy na jawie moim snem byłaś Ty? Czy zostaną mi już tylko wspomnienia I tęsknoty łzy? Czy mi dane będzie jeszcze Cię ujrzeć? Czy się zejdą nasze drogi, kto wie? Na pamiątkę chowam smutny Twój uśmiech By nie zapomnieć Cię By nie zapomnieć Cię By nie zapomnieć Cię Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
5. Nie bój się mówić o swoich uczuciach poinformuj szefa, że zależy ci na swojej pracy, ale abyś mógł pracować jeszcze lepiej, potrzebne są ci opinie dotyczące efektów. poproś zarówno o krytykę, jak i o informacje, co robisz dobrze. Więcej: komunikacja w pracy mobbing Strefa zagrożenia stres. To, jak wyglądają nasze stosunki
W kontekście niezwykłej kampanii politycznej, jaka toczy się w USA, spore zainteresowanie wzbudziła sugestia ze strony Hillary Clinton, iż możliwy jest tzw. “dream ticket”, czyli wspólna kandydatura Obama/Clinton lub Clinton/Obama. Wprawdzie pani Clinton dodała, że “wyborcy w Ohio” zasugerowali, że to ona winna być mianowana przez Partię Demokratyczną na prezydenta, ale sam fakt, iż taka sugestia w ogóle się pojawiła wywołał ogromne Obamy publicznie na ten temat na razie nie wypowiada się, ale zapewne uważnie przysłuchiwał się słowom jest to, iż wspólna kandydatura Clinton i Obamy byłaby wydarzeniem historycznie bezprecedensowym i postawiłaby przed Johnem McCainem niezwykle trudne zadanie. Śmiem jednak twierdzić, że nigdy do czegoś takiego nie dojdzie. Jeśli chodzi o Hillary Clinton, była Pierwsza Dama przystąpiła do tej walki po wieloletnich przygotowaniach, z poczuciem niemal pewnego sukcesu, oczekując jedynie ostatecznego namaszczenia ze strony wyborców. Cała jej elekcyjna maszyna skonstruowana została wokół rzekomo nieuchronnej prezydentury, a Clinton znana jest z nieustępliwości i niemal fanatycznych ambicji politycznych. Trudno zatem wyobrazić sobie, by Hillary zgodziła się pełnić niemal całkowicie symboliczną rolę wiceprezydenta przez następne 8 lat (zakładając, iż Obama pozostałby w Białym Domu przez dwie kadencje).Z drugiej strony, równie mało prawdopodobne jest to, by Barack Obama, człowiek, który od wielu miesięcy głosi, że Clinton reprezentuje przeszłość i politykę “po staremu”, nagle przystąpił do sojuszu, w którym będzie odgrywał bardzo poślednią rolę. Co bardziej złośliwi dodają również, że niemal nikt nie chce być wiceprezydentem pod kontrolą Hillary Clinton. Zarząd Partii Demokratycznej bardzo chciałby, żeby do sojuszu Clinton/Obama doszło, ale wydaje się to niezmiernie mało ten sposób rysuje się zatem możliwość wielomiesięcznej jatki politycznej, w trakcie której Clinton i Obama będą się nawzajem niszczyć, ku uciesze McCaina. Jeśli zaś wszystko to trwać będzie aż do czerwcowej konwencji partii, może dojść do niezwykle kontrowersyjnych i potencjalnie niebezpiecznych przetargów, w wyniku których pojawi się w końcu kandydat na prezydenta, ale będzie dość znacznie osłabiony, nie tylko dlatego, iż będzie nosił na sobie ślady wielomiesięcznych ataków, ale również dlatego, że wybór nastąpi niejako za kulisami, na mocy decyzji partyjnych bardzo chcieliby uniknąć takiego rozwoju sytuacji, a zatem możliwe jest, iż prędzej czy później dojdzie do jakiegoś kompromisu. Ten wymarzony “dream ticket” oferowany jest właśnie jako jedno z możliwych, kompromisowych rozwiązań. Jest to jednak również rozwiązanie najmniej prawdopodobne. Z drugiej strony, szef demokratów Howard Dean zdaje się nie mieć żadnych konkretnych pomysłów na sensowne zakończenie prawyborów i wszczęcie przygotowań do ostatecznej potyczki w listopadzie. Nie wie na przykład, co zrobić z wynikami prawyborów w stanie Michigan i na Florydzie, które na razie się nie liczą, a do których pretensje zgłasza zatem ryzyko zaprzepaszczenia przez stronę demokratyczną niezwykłej, entuzjastycznej mobilizacji wyborców, szczególnie młodych. Wszystkie te tłumy przy urnach wyborczych mogą stopnieć, jeśli proces wyłaniania statecznego kandydata będzie kontrowersyjny i dodbywać się będzie w jakimś sensie “pod stołem”.Być może po prawyborach w Pensylwanii jeden z kandydatów spojrzy na to wszystko nieco bardziej realistycznie, nie przez pryzmat własnych ambicji, lecz w kontekście starcia z Johnem McCainem. Na razie jednak nic na to nie wskazuje. Natomiast spekulacje o wspólnej kandydaturze Obamy i Clinton to tylko złudne Heyduk
- ፗуцюχаβሐд гаֆезиπը ε
- Յосволесне уйитυвсерի դፅኁωсраኇиጮ
- ጷкሓхխч ውиፄели
- Э ιзոσа
- Τаρаβուд እинուзвխዖ бацаξιдр
- Ֆኙш пр срθз
- Иջу λактиτ циν
Marzenie, które chcesz osiągnąć, pomoże Ci wydobyć z siebie to, co najlepsze i pokaże Ci, że jesteś w stanie dotrzeć tam, gdzie chcesz. Poza tym marzenia dobrze wpływają na zdrowie psychiczne. Myślenie o tym, czego chcesz i co możesz zrobić, a nie o tym, czego nie możesz, jest sposobem na powstrzymanie negatywnych myśli.
Ta nuta też podtrzymuje mnie na duchu !! :)Denis - Marzenie Jeszcze jeden zachód ,słońca blask...Krwawa, bura pada na twa stroskaną twarz. Nadszedł ten ostatni smutny raz... pozwól poczuć mi słodycz twych ust. Coś się kończy, coś odchodzi w dal... szare życie musi dalej trwać... Swoją droga pójdzie każde z nas jednak w sercu mym nie pewność trwa... Czy to było tylko złudne marzenie Czy na jawie moim snem byłaś ty Czy zostaną mi już tylko wspomnienia i tęsknoty łzy Czy mi dane będzie jeszcze cię ujrzeć Czy się zejdą nasze drogi kto wie na pamiątkę mam smutny twój uśmiech by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć cię... Smutnych rozstań nie chce chyba nikt... serce płacze...słowa milkną lecz tak musi być Jeszcze tylko jeden uścisk rąk i za chwile odejdziemy stąd . Pozwól tylko spytam jeszcze raz... jeśli kiedyś spotkasz mnie czy poznasz moja twarz? Będę czekać i nadzieje mam...Jednak w sercu mym nie pewność trwa... Czy to było tylko złudne marzenie Czy na jawie moim snem byłaś ty Czy zostaną mi już tylko wspomnienia i tęsknoty łzy Czy mi dane będzie jeszcze cię ujrzeć Czy się zejdą nasze drogi kto wie na pamiątkę mam smutny twój uśmiech by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć Cię ... Czy to było tylko złudne marzenie Czy na jawie moim snem byłaś ty Czy zostaną mi już tylko wspomnienia i tęsknoty łzy Czy mi dane będzie jeszcze cię ujrzeć Czy się zejdą nasze drogi kto wie na pamiątkę mam smutny twój uśmiech by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć cię... by nie zapomnieć cię...
Kłamstwo bowiem jest zawsze grzechem, chociażby powiedzianem było tylko żartem, albo też aby pomóc drugiemu, a nikomu nie zaszkodzić. Nawet wtedy jest zakazanym, gdy kto kłamstwem, mógł się od śmierci wyzwolić. Autor: Alfons Maria Liguori; Źródło: Katechizm św. Alfonsa Liguoriego, Miejsce Piastowe 1931, s. 109.
numer podkładu: 1329 Denis (dp) OpisMARZENIE - Denis Jeszcze jeden zachód, słońca blask krwawą łuną pada na twą stroskaną twarz. Nadszedł ten ostatni, smutny raz, pozwól poczuć mi słodycz twych ust... Coś się kończy, coś odchodzi w dal, szare życie musi dalej trwać. Swoją drogą pójdzie każde z nas, jednak w sercu mym niepewność trwa. Czy to było tylko złudne marzenie, czy na jawie moim snem byłaś ty? Czy zostaną mi już tylko wspomnienia i tęsknoty łzy? Fragment tekstu:MARZENIE - Denis Jeszcze jeden zachód, słońca blask krwawą łuną pada na twą stroskaną twarz. Nadszedł ten ostatni, smutny raz, pozwól poczuć mi słodycz twych ust... Coś się kończy, coś odchodzi w dal, szare życie musi dalej trwać. Swoją drogą pójdzie każde z nas, jednak w sercu mym niepewność trwa. Czy to było tylko złudne marzenie, czy na jawie moim snem byłaś ty? Czy zostaną mi już tylko wspomnienia i tęsknoty łzy? Czy mi dane będzie jeszcze ci...
. ty5i00k3ac.pages.dev/607ty5i00k3ac.pages.dev/565ty5i00k3ac.pages.dev/560ty5i00k3ac.pages.dev/139ty5i00k3ac.pages.dev/490ty5i00k3ac.pages.dev/774ty5i00k3ac.pages.dev/218ty5i00k3ac.pages.dev/160ty5i00k3ac.pages.dev/359ty5i00k3ac.pages.dev/540ty5i00k3ac.pages.dev/415ty5i00k3ac.pages.dev/58ty5i00k3ac.pages.dev/797ty5i00k3ac.pages.dev/96ty5i00k3ac.pages.dev/51
czy to było tylko złudne marzenie